top of page
  • Zdjęcie autoraJoanna

Zatraceni w rodzicielstwie

Każda z nas chce być najlepszą mamą na świecie. Jesteśmy gotowe na największe poświęcenie, z pełnym zaangażowaniem śledzimy postępy dziecka, wspieramy i odciążamy w wielu sprawach, zatracając czasem równowagę pomiędzy tym, co dobre dla nas i dla dziecka.



Ostatnio natrafiłam na ciekawy temat „helikopterowi rodzice” (Nishka: https://www.nishka.pl/rodzic-helikopter-sprawdz-czy-nim-jestes-nim-jestes/) i zaczęłam się zastanawiać czy mam zadatki albo czy (o zgrozo!) nie jestem takim właśnie rodzicem.

Szkoła i lekcje

Z ocenami jestem na bieżąco, bo mamy dziennik elektroniczny. Czasem zaglądam jakie sprawdziany mają moje nastolatki, żeby przypomnieć, bo różnie to bywa. Ale od zawsze u nas w domu było tak, że lekcje odrabiają same, jest to ich odpowiedzialność. Ogólnie nauka to ich własne poletko, konsekwencją jest ocena niedostateczna, jeśli się same nie ogarną. Oczywiście, jak potrzebują pomocy to nie odmawiamy - przepytamy z historii, nazbieramy razem liści na przyrodę, wytłumaczymy fizykę czy matematykę albo ogarniemy korepetycje z chemii. Nawet zawiozę strój od WF czy śniadanie jak zapomną zabrać (o ile nie jest to nagminne). Wydaje mi się, że podchodzę zdrowo i całkiem w porządku do tematu.

Wożenie i zaprowadzanie

Do szkoły zawoziliśmy w klasach 1-3. Potem dziewczyny same już chodziły i wracały do domu po lekcjach. Umieją korzystać z komunikacji miejskiej, bez problemu znajdą odpowiedni autobus, który zawiezie z punktu A do punktu B. Pozwalamy na to. Woziliśmy też wcześniej na wszelkie zajęcia dodatkowe, ale teraz to już leży w gestii córek, aby zaplanować tak dzień, aby zdążyć przetransportować się na czas. Zdarza się, przy niesprzyjających warunkach pogodowych, uruchomić samochód i zarezerwować swój czas dla nich, ale też myślę, że nie przesadzamy i wszystko w ramach „normalności” się u nas odbywa. Czasem mięknę na prośbę „mamusiu, zawieziesz mnie dzisiaj?” – ale to też chyba nie jest nic niezwykłego.

Jedzenie

Tu biję się w pierś. Chcę dogodzić wszystkim. A się nie da. Pracuję z domu, teoretycznie mam czas na gotowanie, co z resztą bardzo lubię. Młoda, średnia i mąż zazwyczaj jadają wszystko co przygotuję. Najtrudniej jest z najstarszą. Jest wybredna. Lubi kuchnię polską, a ja często eksperymentuję, uwielbiam smaki azjatyckie, włoskie, hiszpańskie.. I zdarza się (sic!), że jej oddzielnie robię schabowego z ziemniaczkami, surówkę z marchewki i jabłka, a dla nas chili con carne. Hitem kiedyś było przygotowanie przeze mnie na obiad trzech zup – rosół, pomidorowa i kapuśniak. Bo takie zebrałam „zamówienia”. Od tamtej pory nie pytam się „co chcecie na obiad?”, bo każdy zawsze chce coś innego J Robię po prostu te dania, które lubimy i zazwyczaj nie ma problemu z ich zjedzeniem.

Ubrania

Wybierają same, odkąd pojawiła się potrzeba pokazania własnego stylu, odrębności czy po prostu bycia „trendy”. I od zawsze każda ma inną „stylówę”. Jak były młodsze nie zawsze wszystko do siebie pasowało, ale czy to takie ważne? Teraz już nastolatki dbają o wygląd, każdy szczegół dopracowany. Tylko ten nasz przedszkolaczek odstaje, bo uparcie sukienki i spódniczki nie założy. No cóż począć – taki egzemplarz nam się trafił J

Plac zabaw

W tym przypadku również od początku staraliśmy się dać dzieciom przestrzeń do próbowania i doświadczania. Nie jest łatwo na starcie dogadywać się od razu ze wszystkimi, ale muszą się tego uczyć od małego. Przecież nie będziemy za rączkę prowadzić całe życie. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których trzeba interweniować, ale z reguły dzieci radzą sobie same.

Po analizie swoich zachowań dochodzę do wniosku, że chyba jestem zwyczajną mamą. Czasem mam zapędy, żeby nadmiernie kontrolować najstarszą córkę, ale ona już wie dlaczego, sama sobie na to swoim zachowaniem zapracowała.

Nie dajmy się zwariować, okażmy dzieciakom zaufanie, pozwólmy im popełniać błędy, naprowadzajmy na tą „właściwą” drogę, rozmawiajmy, ale po prostu bądźmy.




9 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page